komentarze rynkowe
Luty był kolejnym miesiącem, w którym rada polityki pieniężnej obniżyła stopy procentowe. WIBOR, czyli stopa oprocentowania pożyczek na rynku międzybankowym spadł do najniższego poziomu w historii. Jeżeli WIBOR spada, to samo powinno dziać się z oprocentowaniem lokat i kredytów. Jak łatwo się domyślić, banki ochoczo obniżają oprocentowanie lokat bankowych. Niestety nie są już tak ochocze w obniżaniu oprocentowania kredytów. W odróżnieniu od lokat, oprocentowanie kredytów spada dużo wolniej. Co zatem można zrobić z oszczędnościami w sytuacji, gdy średnie oprocentowanie lokaty jest na poziomie ~3,5%.
Teoretycznie dla tych, którzy chcieliby spróbować inwestować, powstały produkty strukturyzowane. Dają one w gwarancję całości lub części wpłaconych pieniędzy, a jednocześnie w teorii pozwalają oczekiwać zysków większych niż na tradycyjnej lokacie. Niestety, ich wyniki są, delikatnie mówiąc, rozczarowujące. Średnia stopa zwrotu z 585 zakończonych w 2012 roku produktów strukturyzowanych wyniosła 1,44 proc. Sprawdziłem więc, ile produktów w skali roku dało wynik na poziomie 10 proc. lub lepszy. Okazuje się, że z 585 zakończonych inwestycji taki rezultat dało 37 (6,3 proc. wszystkich).
Kolejną możliwością są fundusze inwestycyjne. Od początku tego roku ilość nowych pieniędzy napływających do funduszy jest najwyższa od pięciu lat. W trakcie kryzysu liczba osób korzystających z funduszy inwestycyjnych spadła bardzo mocno.
Z drugiej strony, aktywa zgromadzone w funduszach w tym czasie wzrosły. W związku z tym, średnia wartość środków przypadających na jednego klienta TFI wynosi prawie 60tys zł. Wniosek jest bardzo prosty. W fundusze inwestują pieniądze osoby posiadające już jakieś oszczędności. Dla przykładu, w USA klientami funduszy w znacznym stopniu są osoby, które dopiero gromadzą kapitał. Bardzo ciekawie wypadło porównanie Polaków z Amerykanami jeżeli chodzi o podstawowe cele finansowe.
Na powyższym zestawieniu doskonale widać, że głównym celem oszczędzania za oceanem jest emerytura. Podobnie takie zestawienie wyglądałoby w większości krajów rozwiniętych, takich jak Japonia, Niemcy, Szwecja. Jako ciekawostkę premier Szwecji poinformował, że będzie chciał stopniowo przesunąć wiek emerytalny do 75 roku życia. Wyobrażacie sobie pracować tak długo? Niestety, najprawdopodobniej podobny scenariusz będzie w naszym kraju. Przy tragicznej sytuacji demograficznej, która z roku na rok się pogarsza, system emerytalny w naszym kraju nie ma możliwości przetrwać. W 2012 roku w ZUSie zabrakło prawie 18 mld złoty, to jest o 1 mld więcej niż rok wcześniej. W tak szybko pogarszającej się sytuacji kwestią czasu jest kolejna reforma emerytalna. W obawie przed tym, co przyniesie przyszłość, proponuję powiedzenie, które kiedyś usłyszałem od mojej prababci: „Kto za młodu oszczędza, ten na starość nie wie, co to nędza”