komentarze rynkowe
Luty był kolejnym miesiącem stagnacji na naszym rynku. W ciągu tego miesiąca żadna klasa aktywów nie wyróżniła się na tle innych.
Na poniższym wykresie widać wynik inwestycji 100zł na początku roku.
Łatwo zauważyć, że oprócz funduszy małych i średnich spółek nie mogliśmy liczyć na żadne rewelacyjne wyniki. Pierwszy raz, od czerwca ubiegłego roku, saldo wpłat i umorzeń w funduszach inwestycyjnych wyszło na minusie. Najwięcej pieniędzy opuściło fundusze obligacji. W moim przekonaniu może to wskazywać na wzrost świadomości społecznej dotyczącej inwestowania. Pierwsza podwyżka stóp procentowych i ryzyko kolejnych podwyżek wróżą ciężkie czasy dla funduszy obligacji, ponieważ w takich warunkach rynkowych będzie im ciężko dawać dobre wyniki.
Z danych firmy Analizy Online wynika, że na koniec 2010 roku oszczędności polskich gospodarstw domowych wyniosły 910,4 mld złoty. W czwartym kwartale przyrost oszczędności wyniósł 34,6 mld złotych. 18,4mld złotych to wzrost depozytów bankowych. W moim przekonaniu ta informacja ma dwie strony. Strona pozytywna to ta, że coraz więcej oszczędzamy. Negatywna informacja jest taka, że nadal robimy to tak bardzo nieefektywnie. Na przykład, jeżeli rok temu założylibyśmy roczną lokatę w banku, najlepsze oferty dawały około 5% w skali roku. Po jednym roku nasz zysk wyglądałby następująco:
5% oprocentowanie - 0,9% podatek belki - 3,8% inflacja = 0,3% czystego zysku po roku.
Ciężko nazwać to dobrym wynikiem. Tymczasem bank taki jak PKO dawał 2,7% na rocznej lokacie. Łatwo policzyć nasz „zysk” po roku. Struktura pozostałych składników oszczędności wyglądała jak na wykresie poniżej.
Ministerstwo gospodarki przedstawiło ciekawy pomysł ograniczenia zarobku banków. Chcą oni wprowadzić stały sposób wyliczania raty dla kredytów walutowych. Pomysł polega na skłonieniu banków do ustalania kursu waluty dotyczącego raty kredytu na podstawie średniego kursu NBP. Skoro jestem przy temacie kredytów walutowych, to według portalu Money.pl, kredytobiorcy, którzy w 2004 roku wzięli kredyt we frankach szwajcarskich, wyszli na tym bardzo dobrze. Według tych wyliczeń, biorąc w przeliczeniu na złotówki 300tys zł w 2004 roku, pomimo skoków kursu waluty kredytobiorcy ci skorzystali na kosztach obsługi kredytu około 45tyz zł. Jest to dowód na to, że akceptacja ryzyka walutowego w niektórych przypadkach może się naprawdę opłacić.